Właśnie dzisiaj przeglądałem swoje letnie oponki - nówki sztuki z fabryki, ściągnięte z auta bo były zakładane zimówki.
Na jednej taki zonk. Też do wyrzucenia ?
Na jednej taki zonk. Też do wyrzucenia ?
rzychodzę, oglądam, prosze zapakować)wyraziłem tym faktem swoje zdziwienie,a pani jeszcze większe zdziwienie, że ja się dziwię. Olałem ich, pojechałem do firmy "E" gdzie na auto czekałem 14 dni. Nic zatem dziwnego, że ostatnią rzeczą, która przyszłaby mi do głowy było reklamowanie na swoim samochodzie firmy "G". No i zrobiła się wojna, w którą właczyła sie też moja małżonka. W krótkich żołnierskich słowach wytłumaczyła panom z ASO,że stare ramki z "E" mają wrócić jeszcze tego samego dnia, a jak je nieopatrznie zniszczyli to do "E" mają tylko 80 km, więc jazda. Panowie z "G" wpadli w niemały popłoch. Podjechaliśmy do "G", czekał na nas szef serwisu. Oczywiście przeprosiny, tłumaczenia, że pracownik złamał procedurę, że mamy rację, że stana na głowach itp. Ramki się natychmiast znalazły i właściwie historia mogłaby się zakończyć. Ale nie. Wdaliśmy się z owym szefem serwisu w rozmowę. Najpierw o samochodach, serwisach, podróżach itp, aż doszło do tematów osobistych, filozoficznych, o "życiu" jednym słowem, i tak czas płynął, że spędziliśmy ponad godzinę na dyskusji. Niemalże się zaprzyjaźniliśmy
. Oczywiście na następny serwis wiebieramy się znów do "G".
Komentarz